1 listopada – homilia
Podczas Mszy Świętej sprawowanej 1 listopada na cmentarzu parafialnym przy ul. Limanowskiego, wyjątkową homilię w formie poetyckiej wygłosił wikariusz ks. Paweł Nowacki. Wiersz, pełen zadumy i duchowej głębi, prowadzi słuchacza od cmentarnej refleksji ku nadziei życia wiecznego.
Kazanie – cmentarz parafialny ul. Limanowskiego
ks. Paweł Nowacki
Pierwszego listopada bieżącego Roku Pańskiego
Na cmentarzu w aurze barwnej polskiej jesieni
Stanął człowiek przy grobie kogoś sobie bliskiego
Wśród zniczy rozpalonych, gdzie kwiatów tyle się mieni
Stanął pełen zadumy, szaro mętne spojrzenie.
I wspomina umarłych, co odeszli gdzieś w cienie
Myśli o tym, co zrobić by wrócili… Marzenie
Rozpamiętuje i wzdycha, co to były za dzieje.
Wtem wyrwany z letargu, tego listopadowego
Tak bardzo raptownie, budząc lęk nieodgadniony
Słyszy jak gdzieś w oddali, ktoś coś mówi do niego
Ktoś mu rzuca pytanie: Chcesz być kiedyś zbawiony?
Bo dziś dzień nie na smutki ze śmiercią skojarzone
Dziś nie w ziemię lecz w niebo trzeba patrzeć wysoko
Dzisiaj Pana chwalimy za życie w czas uświęcone
Dziś o Świętych zadumać się trzeba głęboko.
I ten człowiek, co wśród zniczy stał tak zadumany
Przymknął oczy by lepiej myśli skoncentrować
I wnet poczuł, że jest do nieba porywany
By świętych obcowanie samemu zaobserwować.
Drzwi od nieba wysokie i otwarte na oścież
Obok Piotr z długą brodą i kluczem w ręku stoi
Kiwa głową na niego i krzyczy: się pośpiesz!
To jest niebo! Dom Boga, niech się nikt nie boi!
Wszedł więc lekko zdziwiony, że otwarli mu niebo
I rozgląda się wkoło, widokiem zachwycony
A tam sznur drzwi, pokoi na prawo i lewo
Przystanął automatycznie, lekko zaskoczony
Pierwsze z lewej otwarte, więc do wnętrza zagląda
A tam Albert Chmielowski materace rozkłada
Pokój w niebie a na noclegownie wygląda
Ubodzy w Duchu są w niebie – tak ciekawie się składa
Idzie dalej by dojrzeć, co za drzwiami innymi
Tam Jolanta z Kalisza cicho popłakuje
Siedzi w kącie, ta księżna, łzami płacze rzewnymi
Nad biedotą poddanych swych tak się lituje
Jakie niebo jest dziwne! – zakrzyknął ten człowiek
Zdziwiony niesłychanie, miał inne wyobrażenie
Niebo to wieczna radość, a tu łzy gdzieś spod powiek
Błogosławieni smutni, ci dostaną pocieszenie
Poszedł nieśmiało dalej, gdzie drzwi kolejne otworzył
A tam Tereska Mała i zakonnic wielkie mnóstwo
Skoncentrował się mocno, ucho uważnie przyłożył
Przejmująca cisza…. Kontemplują Jezusowe Bóstwo
I znów nie chciał się zgodzić, od ciszy boli go głowa
Przecież niebo radością, zabawą na chwałę Pańską
Lecz przypomniał sobie Jezusowe słowa
Błogosławieni wszak cisi, ziemię dostaną niebiańską
Sam sobą zawstydzony ruszył dalej nieśmiało
Od drzwi do drzwi podchodząc, świętych podglądając
Różni to święci byli, poznał ich bardzo mało
Tylko tych popularnych, trudu sobie nie zadając
Wszedł do sali ogromnej, a tam przy stołach zastawionych
Mnóstwo świętych gaworzy, na głodnego nikt nie wygląda
O! Wyszyński i Popiełuszko… widzi ich nasyconych
Bo będzie nasycony, kto sprawiedliwości w życiu żąda
Idzie dalej a za drzwiami Matka Teresa z Kalkuty
Tłum ozdrowionych na krok jej nie odstępuje
Służą jej, się radując, czyszczą i tak czyste buty
Miłosierna za życia, miłosierdzia w niebie dostępuje
Teraz widzi wyraźnie, że dziwnie się zrobiło
Blask jakiś niesłychany wszyscy jaśniejsi się wydają
Widzi Karolinę Kózkównę, młode dziewczę to było
No tak, ci czyści, dziewiczy – Boga wprost oglądają
Zatrzymał się odruchowo, bo skoro jasność tu taka
On niegodny by Boga wprost oglądać tu w niebie
Ogarnął go strach, bojaźń dziwna jakaś
Boże – tak się boję, choć tak bardzo chcę Ciebie!
Zaczął się więc cofać w jednym oka mgnieniu
By zawrócić do Piotra, co przy bramie tam stoi
Bo nie poczuł się godny uczestnictwa w widzeniu
Oczy otworzył i pomyślał, że śmierci się boi
I znów był na cmentarzu, wśród płonących zniczy
W głowie jednak miał niebo i tłum świętych ludzi
I dotarło do niego, że się z nikim nie liczy
Że Kościół, modlitwa chyba za bardzo go nudzi
I pomyślał o świecie, w którym żyć mu przyszło
O tym jak wszyscy od Boga uciekają
A potem płaczą żałośnie, że im w życiu nie wyszło
Na Boga krzyczą, na świętych się obrażają
I począł się zastanawiać, co by ci, co są w niebie
Robili tu na ziemi, gdyby obok tuż stali
Czy dostrzegli by ludzi, którzy są w potrzebie?
Dostrzegliby i pomocy nieść by się nie bali
I zobaczył jak święci z nieba na ziemię schodzą
By pokazać tym tutaj jak się świętość zdobywa
Jak zwyczajną pomocą miłość w sercach rodzą
Jak miłością do ludzi niebo się wygrywa
Brat Albert pomógł śpiącym w parkach pobliskich
Matka Teresa pobiegła do migrantów przy granicy
Św. Józef miłością otoczył rodzinę, swych bliskich
A Jolenta pomogła wszystkim, bez żadnej różnicy
Papież Polak z Wyszyńskim miłość w praktyce pokazali
By nikt z nas nie zapomniał, co czynić należy
Św. Marcin i Jan Kanty płaszcze swe oddali
Pijanemu, co w bólu życia tam gdzieś leży
Edmund Bojanowski ochronkę otworzył
By dzieciom z biednych rodzin pomóc w potrzebie
A św. Wojciech o Jezusie wciąż wkoło gaworzył
I opowiadał wszystkim jak pięknie jest w niebie
Maksymilian Kolbe facebooka założyć postanowił
By Chrystus mógł zaistnieć w świecie mediów całym
A Franciszek z Asyżu przydrożny krzyż odnowił
I Kościół wybudował, choć trud to niemały
Dzieci fatimskie do różańca inne dzieci namówić chciały
A Franciszek Stryjas pięknie katechizował
Święte Kinga i Jadwiga biednym chleb rozdawały
A Paweł VI papież przyszłych księży formował
Jadwiga Królowa znów berło sprzedała
By stypendia młodzieży biednej zafundować
I pomoc regularną wszystkim obiecała
Bo w młode pokolenia trzeba inwestować
I Aniela Salawa jak zawsze niegodna
Ulice zamiatała, co pełna od liści
Do zwykłej sprzątaczki tak mocno podobna
Bo w zwykłych czynnościach świętość niech się ziści
Agnieszka i Kózka Karolina cnoty wartość ukazały
Wszystkim młodym, co twierdzą że wiedzą jak żyć mają
Jasne wskazówki na przyszłe życie im dały
Bo liczy się jacy są, a nie co ludzie posiadają
Sługa Boży Rolewski – proboszcz ostrowskiej fary
Wraz z siostrą Włodzimirą i Sancją z Kościelnej
Chodzili po Ostrowie, zaczepiając czy młody czy stary
Powtarzając wszystkim, że wiary trza bronić dzielnie.
I pomyślał ten człowiek na cmentarzu zadumany
Że świat byłby piękniejszy, gdyby święci tu byli
I zasmucił się wielce tym, co widzi podłamany
Bo święci, co byli wkoło nagle się rozmyli
Chciał pobiec za nimi, zobaczyć ich uśmiechy
I podpytać o wiele, jak świętość się zdobywa
Kilka drobnych rad dodałoby pociechy
Bo życie to codzienne w grzechu się rozpływa
I nagle do głowy myśl mu taka przyszła
Że przecież żadne z nich góry nie przeniosło
Ten do kogoś podszedł, ta z pomocą przyszła
I to im tu na ziemi, świętość tam przyniosło
I zrozumiał, że z nieba nie muszą już schodzić
Bo już wie, co ma czynić i jak żyć na co dzień
Żyć miłością i miłość u innych wciąż rodzić
Wtedy będzie on sam świętości godzien!
Więc człowieku, co stoisz zamyślony przy grobie
Do roboty , do dzieła! Świętość zdobywać czas!
Potrafisz to czynić, bo miłość jest w Tobie
Więc kochaj i daj kochać! By niebo było w nas!
ks. Paweł Nowacki



![Katolik zaangażowany politycznie i społecznie [DKK 2019]](https://konkatedra-ostrowwlkp.pl/wp-content/uploads/2019/09/IMG_6760-768x512.jpg)



