Objęcie parafii w Ostrowie
oprac. ks. prał. Alfred Mąka
Fakt nominacji ks. Rolewskiego na parafię w Ostrowie Wielkopolskim miał być zachowany w tajemnicy. Tymczasem już w dniu 7 lipca 1922 roku wiadomość ta ukazała się w Orędowniku Ostrowskim i Kurierze Poznańskim. Może to dziwić, bo dekret nominacyjny otrzymał ks. Rolewski dopiero 28 lipca 1922 roku. Trzeba zaznaczyć, że ta nominacja została bardzo pozytywnie przyjęta przez kapłanów.
Ksiądz Rolewski przybył do Ostrowa dopiero 27 listopada 1922 roku. Kanoniczne przekazanie parafii nastąpiło w obecności dziekana, w dniu 17 grudnia 1922 roku. W Ostrowie była wówczas tylko jedna parafia, i liczyła ponad 30.000 wiernych. Istniało tu wiele organizacji katolickich, towarzystw świeckich, ale także organizacji nieprzychylnych dla Kościoła. Ostrów był miastem kolejarzy, a ks. Rolewski jako syn kolejarza znalazł z nimi szybko wspólny język. Miasto rosło, ludzi przybywało, przemysł był w powijakach, warsztaty kolejowe dopiero rozpoczynały produkcję. W Ostrowie było wielu bezrobotnych, wsłuchanych w hasła rewolucyjne. Panowała bieda, wzrastało niezadowolenie i na tym tle dochodziło nawet do rozruchów. Partie polityczne działały i obietnicami zyskiwały zwolenników. Ks. Prymas zainicjował wielką akcję społeczną, która miała przeciwdziałać niesprawiedliwości i bezrobociu. Właśnie na tle tych trudnych problemów gospodarczych i społecznych zabłyśnie działalność ks. Rolewskiego. Mając już bogate doświadczenie pracy z klasą robotniczą w Niemczech, pojawiał się wszędzie, gdzie był potrzebny, i był wszystkim dla wszystkich: dla zamożnych i biednych, dla inteligentnych i prostaczków. Pracował od rana do późnej nocy. Jego kleryk ks. Stanisław Matuszczak określił go następująco: „Był to tytan pracy, dla którego nic nie było za trudne”.
W wyniku tej bogatej działalności stał się ks. Rolewski duchowym przywódcą wielu stowarzyszeń kościelnych, a jako kapelan i doradca oddziaływał także wydatnie na towarzystwa świeckie. Był członkiem honorowym Koła Akademików Ostrowa, wybrano go członkiem Komitetu Bezrobotnych, pełnił funkcję opiekuna społecznego w Sierocińcu i Domu Starców, miał pod swą opieką szpital miejski. Opiekował się wojskiem, które brało udział we Mszach św. w kościele parafialnym. W tej rozległej pracy wspierało go 4 księży wikariuszy i kapelan wojskowy. Jego plan dzienny rozpoczynał się rano o godz. 5.00, a kończył po godz. 23.00. Uderza to, że ks. Rolewski w wirze zajęć szukał pomocy i pociechy w modlitwie, w adoracji Najświętszego Sakramentu i innych praktykach religijnych. Rozumiał bardzo dobrze potrzebę stałej łączności z Bogiem w zewnętrznej pracy duszpasterskiej. Ważnym elementem pracy duszpasterskiej było biuro parafialne. Działał w nim bardzo sumiennie, zorganizował biuro nowocześnie. Pracę ułatwiał mu bardzo dobry i dzielny sekretarz. Prócz pracy ściśle duszpasterskiej zajmował się ks. Rolewski także pracą społeczną, pomagał ludziom w pisaniu wniosków, próśb i podań do różnych urzędów, instytucji i przedsiębiorstw. Nawał pracy duszpasterskiej i społecznej pochłaniał go zupełnie. Spotkań towarzyskich unikał, a gdy chodzi o alkohol, był abstynentem. Był natomiast częstym gościem w domach, gdzie byli chorzy i biedni. Niósł tam słowa pociechy, dobre rady i pomoc materialną.
Wielkim wydarzeniem, dobrze przygotowanym, była w Ostrowie ośmiodniowa wizytacja arcypasterska w roku 1923, którą odbył ks. Prymas Dalbor, syn Ostrowa. Prawdopodobnie jednym ze skutków wizytacji był plan podziału wielkiej parafii. W planie była budowa kościoła p.w. św. Teresy w Ostrowie później postanowiono, że będzie to kościół p.w. św. Antoniego i kościoła p.w. św. Józefa w Jankowie Przygodzkim. Jako pierwszy został pobudowany kościół w Jankowie, wzorowany na słynnej drezdeńskiej Frauenkirche. Ks. Rolewski patrzył także w Ostrowie na opuszczoną i nieużywaną synagogę. Czynił starania u władz, aby ją przejąć, przebudować, przystosować do celów kultu i oddać ją na kaplicę dla jakiegoś domu zakonnego. Starania jednak utknęły w martwym punkcie. Dodatkowe prace spadły jeszcze na barki ks. Rolewskiego, gdy 1 października 1924 roku został mianowany dziekanem dekanatu ostrowskiego.
Parafianie Ostrowa mówili, że ks. Rolewski wyróżniał się pracowitością, był w działaniu niezmordowany, wiecznie zajęty. Wszędzie był wołany, wszędzie musiał być. Prawie nie mógł podołać pracom, potrzebom, bo coraz więcej od niego żądano. Tam, gdzie płakali – płakał i on, tam gdzie się śmiali, i on się śmiał.
Wielka działalność duszpasterska w Ostrowie
Aktywność ks. Rolewskiego w Ostrowie od samego początku była wprost bezgraniczna. Jego akcji duszpasterskich było bardzo wiele. Na czoło wysuwały się jednak dwa gigantyczne dzieła przeprowadzone przez niego:
– ZJAZD KATOLICKI w Ostrowie Wielkopolskim w 1925 r.
– WIELKA MISJA PARAFIALNA w 1926 r.
Chciejmy się przyjrzeć najpierw Zjazdowi Katolickiemu. 1. Wielkim przeżyciem dla Ostrowa, a nawet całej Polski był Zjazd Katolicki, który odbył się w dniach od 28-29 czerwca 1925 roku. W Wielkopolsce istniała już tradycja Zjazdów, który co roku odbywały się w innym mieście. Stały się one potężnym przejawem obecności Kościoła w życiu publicznym, wbrew usilnym zamiarom, aby misję Kościoła ograniczyć tylko do zakrystii.
Organizatorem Zjazdu Katolickiego w Ostrowie był Ks. Rolewski wraz z działaczami Ligi Katolickiej z Poznania (poprzedniczki Akcji Katolickiej). Do Ostrowa przybył na te dni Kardynał Dalbor, Prymas Polski w towarzystwie najbardziej znanych biskupów polskich a mianowicie: Ks. Arcybiskupem Teodorowiczem z Lwowa, ks. biskupem Augustem Hlondem z Katowic, ks. biskupem Przeździeckim z Podlasia, ks. biskupem Tymienieckim z Łodzi, ks. biskupem Laubitzem z Gniezna.
Miasto było odświętnie przybrane, godnie przyjęło ok. 4.000 uczestników Zjazdu z całej Polski. Nieprzeliczone tłumy ludzi wprost zalały miasto. W czasie sumy pontyfikalnej fara była szczelnie wypełniona uczestnikami. Różne organizacje reprezentowało 110 pocztów sztandarowych. Brały udział reprezentacje wojska i władz cywilnych. Kazanie wygłosił ks. kanonik Arkadiusz Lisiecki, dawny wikariusz ostrowski, późniejszy biskup katowicki. Kardynał Dalbor przewodniczył uroczystościom, ale był już bardzo schorowany i osłabiony.
Otwarcie Zjazdu nastąpiło w sali Teatru Miejskiego (dzisiejsze Ostrowskie Centrum Kultury przy ul. Wolności). Zjazd zagaił prezes Ligi Katolickiej prof. Gantkowski z Poznania. Ks. Prymas powitał Zgromadzonych mówiąc m.in.: „Musimy starać się, aby w życiu publicznym religia miała wpływ… Zaniedbali tę sprawę katolicy francuscy i powoli wyparto Boga z parlamentu, z rządów, ze szkół. W walce tej mamy wzór Kardynała Ledóchowskiego”. Przemawiał wojewoda Bniński mówiąc m.in.: „Nasza siła tkwi w tym, że walki z religią nie pozwolimy sobie narzucić”. Kurator Stein podkreślił, „że Kuratorium szkolne pojmuje naukę religii głęboko, nie tylko jako przedmiot nauki, ale jako źródło obyczajów”. Na końcu przemówień powitalnych wystąpił Ks. Dziekan Rolewski – a zebrani zgotowali mu wielką owację, dziękując za trud zorganizowania Zjazdu. To było przecież oczywiste, że on był duszą całego Zjazdu, był wszędzie obecny, cieszył się tym dynamicznym wydarzeniem żywotnego Kościoła.
Najważniejszy referent Zjazdu, ks. arcybiskup Teodorowicz powiedział m.in. „Człowiek dzisiejszy wyzwolił się spod zależności od Boga, od Kościoła, deptał prawa Boże i w swej dumie szczycił się, że jest człowiekiem wyzwolonym spod prawa. Następstwem owego wyzwolenia stało się targnięcie na cały dorobek kultury świata. Zaczęło się od pogardzania niebem, a skończyło się na stworzeniu sobie piekła. Zaczęło się od głoszenia wolności, a skończyło się terrorem. Kościół idzie na spotkanie zbłąkanego człowieka (naszych) czasów. Dopiero chyba ostateczne katastrofy zdołają zetrzeć łuskę z oczu człowieka zaślepionego, aż przyjdzie chwila, że Kościół przemówi i zwycięży. Może będzie nią chwila zapowiedzianego Soboru. Kościół wyjdzie wtedy naprzeciw człowieka – syna marnotrawnego i pokaże, że jest jedyną twierdzą wśród rozpadającego się świata i zmusi ludzkość do ostatecznego wyboru. Ten wybór uczyni pierwsza Polska. Polska sprzymierzyła się niegdyś z Kościołem w cierpieniu, w niewoli, niechże się dziś zespoli z nim w szczęściu niepodległości.”
Tematy Zjazdu przedstawione przez kolejnych mówców:
1. Profesor Uniwersytetu Poznańskiego Perietiatkowicz mówił o stosunku Kościoła do Państwa, poseł Puchatka – o ustawodawstwie dotyczącym ochrony pracy i praw robotnika, p. Rzepecka – o moralności katolickiej,
2. Ksiądz kanonik Walenty Dymek – o katolickim ruchu dobroczynnym.
3. W czasie Zjazdu dokonały się także trzy ważne fakty, które tu należy wspomnieć:
a) poświęcenie pomnika kard. Ledóchowskiego,
b) poświęcenie nowego Przytułku dla Starców przy ul. Zdunowskiej (dziś Partyzanckiej),
c) poświęcenie kamienia węgielnego pod nową szkołę podstawową przy ul. Wrocławskiej (dzisiejsze Gimnazjum nr 1).
Temat Zjazdu Katolickiego w Ostrowie, którego motorem był ks. Rolewski czeka jeszcze na wyczerpujące opracowanie.
Wielka misja parafialna w 1927 roku
1. Zjazd Katolicki w Ostrowie był wielką manifestacją wiary, ale ks. Rolewski wiedział, że najważniejszy kontakt człowieka z Bogiem dokonuje się w głębinach duszy. Chyba to było powodem, że dwa lata po Zjeździe ks. Rolewski zaprogramował WIELKĄ MISJĘ W OSTROWIE. Jej celem było odrodzenie duchowe parafii. Jako misjonarzy wybrał oo. Jezuitów, sprowadził ich z dalekiego Lublina.
2. Warunkiem dobrej Misji jest bezpośrednie przygotowanie. Ks. Rolewski mając doświadczenie ze swojej działalności w Niemczech przygotował parafię przez prasę, przez specjalny biuletyn pt. „DZWON MISYJNY” wydawany w lutym, przez cztery kolejne tygodnie przed Misją św. Wiedział dobrze, że słowo drukowane dotrze dalej, niż słowo z ambony, bo dotrze także do tych, którzy do kościoła nie chodzą. Jedynym redaktorem biuletynu był on sam. On też układał program Misji. Aby podkreślić doniosłość tego dzieła, zaprosił na ostatnie dni Ks. Prymasa Hlonda i innych biskupów.
3. Warto przeanalizować te cztery „DZWONY MISYJNE”, które zostały rozesłane do wszystkich rodzin w parafii. Każdy z nich jest jakąś monografią dotyczącą Misji św.
A) Dzwon pierwszy (z 6 lutego 1927 roku) „Rok 1927 ma być rokiem szczególnego znaczenia, rokiem Łaski, rokiem Misji św. Oby wszyscy parafianie zechcieli w niej wziąć udział. Ci, którzy odrzucą łaskę Misji, kiedyś na sądzie będą musieli odpowiadać. Misja św. to posłannictwo od Boga. Rzeczy codzienne powszednieją. Niejedni chrześcijanie obojętnieją wobec prawd wiecznych głoszonych przez zwykłych duszpasterzy. W czasie Misji św. przybywają obcy, nadzwyczajni misjonarze. Nie przynoszą oni nowej nauki, lecz głosić będą starodawną, znaną wszystkim Ewangelię Chrystusową. Ale głosić ją będą w sposób nowy, ciekawy, systematyczny i praktyczny, W czasie nauk trwających szereg dni przedstawią całokształt prawd odwiecznych, aby przekonać rozum i poruszyć wolę wszystkich. Misja św. to nadzwyczajna łaska Boża dla nas. Misjonarze to nadzwyczajni posłańcy Boga do nas. Przyjmijmy ich chętnie, posłuchajmy gorliwie. Podobnie jak mieszkańcy dolin, przesyconych skażonym powietrzem uciekają w góry, aby tam odetchnąć czystym powietrzem górskim, tak samo i my, przygnębieni troskami, czy złudnymi uciechami życia, korzystajmy z tej uczty duchowej.
Misja to sprawa niezwykła, potrzebuje wielkiego wysiłku i starannego przygotowania. Nie wystarczy, aby sami Misjonarze się wysilali, głosząc nam Słowo Boże. I nam się wysilać trzeba, aby praca Misjonarzy trafiła u nas na grunt podatny. Najważniejszym czynnikiem w Misji św. to łaska Boża. O łaskę Bożą módlmy się gorąco. Módlmy się, aby łaska Boża towarzyszy- ła słowom Misjonarzy, aby łaska Boża poruszyła wszystkich, sprawiedliwych i grzeszników. W niedziele i święta odzywają się dzwony kościelne, aby głosem poważnym i uroczystym zwiastować dzień Pański, a serca wiernych nastroić świątecznie. Podobne zadanie ma spełnić ten Dzwon Misyjny. Jest on raczej dzwonem wędrownym. Będzie wędrował od miasta do wsi, od chaty do pałacu, aby wszędzie poruszyć serca, aby wszędzie wywołać nastrój świąteczny. Niechaj Dzwon Misyjny znajdzie wszędzie odgłos miły i przyjęcie serdeczne. Dzwon Misyjny zwiastuje nam radość. Jak Anioł Boży, Dzwon Misyjny zwiastuje nam zbawienie, nawołuje nas do pokuty, budzi ufność, wzywa do modlitwy. Idź Dzwonie Misyjny pomiędzy parafian, gotuj posłannikom Bożym drogę do ich serc”.
B) Dzwon drugi (z 13 lutego 1927 roku) Ten Dzwon ma charakter chrystologiczny. W czasie Misji św. trzeba jasno postawić sprawę: Kim jest dla mnie Chrystus? Ks. Rolewski przedstawia Osobę Chrystusa, Jego naukę i czyny. Określa wrogów Chrystusa, którzy „bladym rozumem ludzkim chcieliby ogarnąć Chrystusa, niby karły olbrzyma”. Dla nich Chrystus jest legendą. Co o nich sądzić? Podobni są do ludzi, którzy zamykają oczy na widok słońca, i w siebie i w innych wmawiają, że słońca nie ma. „Legion jest tych, którzy nie uznają Chrystusa Królem swych serc, bo niewygodne są im przykazania, a może wygasło w ich sercach światło wiary? Świętość sakramentu małżeństwa gwałcona i poniewierana, rozwody niby rak toczą organizm społeczny. Istoty nienarodzone o pomstę wołają do nieba na matki zwyrodniałe. Godność kobiety zdeptana przez sprzedajność i modę bezwstydną. Pruderia ludzi młodych chełpiących się liczbą ofiar uwiedzionych. Zastraszający zanik wszelkiego autorytetu. Oto smutny obraz wielkiej części ludzi współczesnych, którzy urągają swoim życiem Chrystusowi. W stronę ich wszystkich rzuca Chrystus swoje groźne: „Biada wam”. Dalej pisze Ks. Rolewski: „My chcemy, aby Jezus panował w społeczeństwie naszym, aby wszyscy Go szanowali i słuchali. Wtedy należeć będziemy do tych, dla których Chrystus będzie znakiem zmartwychwstania i zbawienia”.
W kolejnym artykule pisze ks. Rolewski o ludziach zatwardziałych: „Człowiek zatwardziały podobny jest do chorego, który nie pozwala sobie opatrzyć ran, przez co niechybnie przyśpiesza sobie śmierć”. Zatwardziałych czeka straszny sąd Boży. „Siostrzycą tego grzechu jest umyślne zaniedbywanie pokuty aż do śmierci. Łaska Misji św. to może ostatnia łaska Boża, jaka pukać będzie do serca twego. Odrzucisz ją, będziesz stracony na wieki”.
C) Trzeci Dzwon (z 20 lutego 1927 roku) porusza sprawy słuchania Słowa Bożego i prawdziwośći Kościoła ustanowionego przez Chrystusa. Dlaczego ludzie niechętnie słuchają kazań? Wymienił dwa powody: ludzie uciekają od kazań, bo słowa kapłana są im niewygodne, inni mówią, że już wszystko wiedzą, co głosi kaznodzieja. Tymczasem mądry człowiek nigdy nie powie, że już wszystko wie. Doświadczenie poucza – pisze ks. Rolewski – że ludzie są mało uświadomieni w rzeczach religijnych. Postęp w naukach świeckich nie idzie w parze z postępem wiedzy religijnej. Kazanie ma nie tylko pouczać, ale jeszcze więcej ma napominać, zachęcać, przestrzegać przed złem. Jak powinniśmy słuchać Słowa Bożego? Z poszanowaniem, z pokorą, z przejęciem się.
D) Dzwon czwarty (z 27 lutego 1927 roku). W tym numerze Ks. Rolewski przedstawia szczegółowy program Misji św. Hasłem są słowa św. Franciszka Salezego: „Ratuj duszę swoją”. Oto ostatnie wezwania: „Dzisiaj w przededniu Misji niech głośny oddźwięk znajdą w sercach słowa Chrystusa: „Cóż pomoże człowiekowi choćby cały świat zyskał, a na duszy szkodę poniósł?” Jaka jest cena Twojej duszy – pytam powtórnie. Wiesz dobrze, że Zbawiciel Twój, aby odkupić duszę Twoją od mocy szatana, własne życie swe oddał za Ciebie na krzyżu. Ratuj duszę swoją – tak woła do Ciebie zbliżająca się Misja św. Rodzice, nauczyciele, przełożeni! Od was wszystkich, podobnie jak od nas kapłanów, Bóg żądać będzie tych dusz nieśmiertelnych, które powierzył pieczy Waszej”. Dodatkowym mottem Misji św. są słowa: Wejdź cały, zostawaj sam, a wyjdź inny. Biuletyn pt. „Dzwon Misyjny” drukowany w kilku tysiącach egzemplarzy kolportowany był przed kościołem i roznoszony po domach. Starannie przygotowana i przemodlona przez ks. proboszcza Misja przyniosła wielkie owoce. Ożywiła życie religijne, zwiększyła liczbę wiernych przystępujących do Komunii św. i rozbudziła większe poczucie miłości wśród parafii.
Ołtarz – ambona – konfesjona
Są w kapłaństwie sprawy ważne i mniej ważne. Trzeba je rozróżniać i właściwie oceniać. Dla kapłana trzy miejsca są najświętsze: ołtarz, ambona, konfesjonał. To jest serce Kościoła i kapłana. Dla ks. Rolewskiego to było oczywiste.
Przy ołtarzu
Ksiądz Rolewski przy ołtarzu czuł się zastępcą Chrystusa. Lubił celebrować uroczyste nabożeństwa, chętnie przyjmował zaproszenia do przewodniczenia uroczystościom kościelnym w innych, sąsiednich parafiach. Celebrował zawsze pobożnie i z namaszczeniem. Wierni dostrzegali jego skupienie, mówili, że w kościele, w czasie nabożeństw, twarz jego była jakoś szczególnie uduchowiona. Wyglądał jak święty. Taka postawa była powodem, że ludzie przybywali tłumnie właśnie na Msze św. przez niego odprawiane. Wyczuwali, że ks. Rolewski przeżywa głęboko to, co czyni przy ołtarzu. Był zawsze przygotowany do każdego nabożeństwa, jego pobożność była męska, nie dewocyjna.
Na ambonie
Ksiądz Rolewski miał charyzmat słowa. „Goniec Wielkopolski” z dnia 28 listopada 1928 roku pisze o ks. Rolewskim: „Złotousty kaznodzieja, gdy prawił o Bogu Wszechmocnym, czy na zebraniach, czy na obchodach, umiał porywać słuchaczy. Chętnie i z zapałem głosił Słowo Boże. Także wtedy, gdy mówił o obowiązkach i cnotach obywatelskich, słuchaliśmy go wszyscy z zapartym oddechem, aby niczego nie uronić z tych głęboko przemyślanych nauk, wypowiedzianych w formie godnej mistrza”. W kazaniach posługiwał się świetnymi przykładami z dziedziny przyrody, bardzo bliskimi parafianom i dla nich zrozumiałymi. Zapamiętano jego piękne kazania pasyjne, w których z omawianiem Męki Pańskiej łączył temat przykazań Bożych. Liczne tomy dokumentów są zgromadzone w archiwum beatyfikacyjnym. Są tam pisma, referaty i inne materiały, które zebrano w procesie informacyjnym. Są tam również skoroszyty z kazaniami ks. Rolewskiego. Może kiedyś będzie można dotrzeć do rękopisów kazań i przedstawić je wiernym. W dostępnych nam materiałach nie ma ani jednego spisanego kazania. Bardzo by nas interesowały kazania głoszone do Polaków, którzy w poszukiwaniu chleba udali się na emigrację do Niemiec, kazania głoszone zwłaszcza w Saksonii i innych rejonach Niemiec, a także kazania głoszone w Polsce. W archiwum jest zapis jakiegoś kazania wygłoszonego w Genewie. W Posłańcu Niedzielnym z dnia 28 listopada 1930 roku jest informacja, że kazanie na odpuście ku czci św. Andrzeja Apostoła w dniu 30 listopada wygłosi ks. Prałat Dr Rolewski. Tego samego dnia wieczorem o godz. 20.00 w wielkiej sali Domu Katolickiego była uroczysta akademia misyjna z deklamacjami i śpiewem Chóru Męskiego „Echo”. Akademię tę uświetnił także referat ks. Rolewskiego. Widać, że korzystano z bogactwa jego ducha i chętnie przyjmowano jego słowo, zapraszano go do Ostrowa specjalnie z Poznania, gdzie już pełnił odpowiedzialną funkcję rektora Seminarium Duchownego.
W konfesjonale
Tutaj ujawniał się jego niezwykły charyzmat. W każdej chwili, o każdej godzinie dnia i nocy był gotów zasiąść do konfesjonału, aby dusze oczyszczać z grzechu i łączyć ludzi z Bogiem. W ciszy konfesjonału dokonywał przeobrażenia dusz ludzkich, działał po prostu cuda. Świadkowie wspominają, że jego konfesjonał był poradnią życia, czuło się, że przez niego działała Boża moc. Był wspaniałym psychologiem, nie trzeba mu było wiele tłumaczyć, on rozumiał i odgadywał ludzkie problemy, oddziaływał bardzo sugestywnie. Podnosił ludzi na duchu, był bardzo serdeczny i dobrotliwy, zaspakajał potrzeby serca, umiał wyjaśniać wątpliwości. Pewien artysta malarz pochodzący z Ostrowa stwierdza: „Takiego spowiednika jeszcze nie spotkałem. Jego ujmująca dobroć, jego sposób przemawiania w konfesjonale był niezwykły, Boży”. To było przyczyną, że jego konfesjonał był zawsze oblężony. Kościelny nieraz odpędzał ludzi, ale to nic nie pomagało. Ks. Rolewski był pierwszy w konfesjonale i ostatni z niego wychodził. Był także spowiednikiem sióstr zakonnych w szpitalu, w zakładach, w więzieniu, a wszędzie chętnie czekano na jego posługę. W soboty przed południem często słuchał spowiedzi do godz. 12, a wieczorem znowu do północy. Tyle mogły dostrzec oczy ludzkie, reszta, ta najważniejsza, jest okryta tajemnicą spowiedzi św. i zna ją tylko Bóg.
Grupy duszpasterskie przyszłością Kościoła
Mając doświadczenia zdobyte w Saksonii, ks. Rolewski rozumiał, że nie wystarczy sama liturgia pięknie sprawowana. Działalność duszpasterska musi dotrzeć do mniejszych grup parafian przez stowarzyszenia i różne organizacje. Kontakt duszpasterza w grupach jest mniej anonimowy, bliższy konkretnemu człowiekowi. Z tego względu ks. Rolewski rzucił się w wir pracy w stowarzyszeniach. Miał do tego szczególne zdolności. Za jego rządów w Ostrowie, bractwa i stowarzyszenia doszły do niebywałego rozkwitu. Na zebraniach tych grup było go wszędzie pełno. On sam często przemawiał, przygotowywał zebrania, organizował uroczystości i zjazdy. Udzielał się całym sercem, wszyscy się cieszyli, gdy pojawiał się na zebraniu. Od ołtarza, czy konfesjonału szedł w lud, uświetniał zebrania swoją obecnością, uśmiechem, radą, wprowadzał radosny nastrój, zawsze służył dobrej sprawie, kierował myśli ku wyższym ideałom, podnosił ducha, ożywiał miłość do Boga i Ojczyzny. Prowadził dobrą robotę społeczno-narodową.
Ulubioną jego dziedziną była Sodalicja Mariańska Pań, czy Panów. Za jego czasów Sodalicja funkcjonowała najlepiej. On wygłaszał na spotkaniach referaty, budził zapał i pobożność. Miał wielki wpływ na ludzi. Sodalisi uwielbiali go, utrzymywali z nim kontakt nawet wówczas, gdy opuścił Ostrów i był już rektorem seminarium duchownego w Poznaniu. Jeden z sodalisów hr. Bogdan Szembek mawiał często: „Ks. Rolewski, będzie kiedyś na ołtarzach Kościoła”. Przychodził także na zebrania chóru kościelnego, na próby przedstawień teatralnych, na spotkania chórku dziecięcego. Co tydzień brał udział w zebraniach Pań św. Wincentego. Zawsze skromny, serdeczny, cichy, uśmiechnięty. Gdy było trzeba, dawał cenne wskazówki. Ksiądz Rolewski zorganizował w Ostrowie Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary, utworzył Ognisko Polek. Brał udział w Zjeździe Halerczyków w Ostrowie. Zjazd zmienił się w wielką manifestację. Jeden z działaczy parafialnych wspomina, że ks. Rolewskiego nie odprowadzono, ale zaniesiono na ramionach na probostwo. Istniała w Ostrowie także znana organizacja „TCL” (Towarzystwo Czytelni Ludowych). Za zgodą ks. Rolewskiego T. C. L. Organizowało w Domu Katolickim cykl wykładów w każdą niedzielę. Ksiądz Rolewski wygłosił prelekcję inauguracyjną (22 listopada 1925 roku). W następnym roku mówił na temat: „Człowiek, a zwierzę”, w 1927 roku o Talmudzie. Z okazji Dnia Robotnika w Ostrowie wygłosił wykład pt. Podstawa porządku społecznego. Na 35-leciu „Sokoła” zebrani usłyszeli jego piękną mowę patriotyczną. Ksiądz Rolewski chodził także na zebrania cechów i mówił o znaczeniu każdego zawodu. Głosił tam również wykłady na tematy moralne i zawodowe, dawał liczne wskazówki, brał udział w ich uroczystościach, jeździł z nimi na wycieczki. Bywał na zebraniach harcerzy.
Ksiądz Rolewski hipnotyzował ludzi żywym słowem. Chciał jednak docierać dalej niż sięgają mury kościoła, czy salek, dlatego po wielkiej Misji na stałe zorganizował gazetkę parafialną. Zaczął wydawać tygodnik pt.: Wiadomości Parafialne. Na pracę dziennikarską otrzymał gorącą zachętę i błogosławieństwo arcypasterskie. Gazetka miał być łącznikiem między proboszczem, a wiernymi, być przedłużeniem ambony, cichym, ale ciągłym głosem proboszcza, wchodzącym do domów, do rodzin parafialnych. Na samym początku ks. Rolewski uzasadnił potrzebę tej gazetki.
„Parafia liczy 30.000 dusz, a liczba ta stale wzrasta. Między proboszczem, a parafianami winna być ścisła łączność. Ambona tu nie wystarcza. Czemu? Nie zawsze proboszcz mówi do Was, bo część parafian nie jest obecna na kazaniach z różnych powodów, mniej lub więcej słusznych”. Gazetka była przeniknięta duchem ks. Rolewskiego, on w niej z niezwykłym zapałem głosił prawdy Boże. W gazetce na początku były artykuły o treści religijnej, moralnej, społecznej, a prócz tego była ciekawa kronika bractw kościelnych, towarzystw katolickich oraz różnych stowarzyszeń. Ważnym działem w gazetce był porządek nabożeństw w kościele i różnych akcji kościelnych. Przez stowarzyszenia i prasę ks. Rolewski docierał do tysięcy ludzi.
Pożegnanie Ostrowa
Po 6 latach żmudnej i heroicznej pracy duszpasterskiej przed ks. Rolewskim stanęła konieczność opuszczenia Ostrowa. Przyczyna była stosunkowo prosta: dotychczasowy rektor Seminarium Duchownego w Poznaniu ks. Janasik z dniem 1 października 1928 roku został mianowany oficjałem Sądu Duchownego w Gnieźnie. Szukano kandydata na nowego rektora. Los padł na ks. Rolewskiego. Ks. Prymas August Hlond umiał dobierać sobie dobrych współpracowników. Miał już wiele okazji, aby poznać niezwykłą działalność ks. Rolewskiego, jego nadzwyczajny wpływ duszpasterski na ludzi. Widział też, że ks. Rolewski pracuje ponad siły, spala się w tej pracy. Mając to na uwadze, postanowił go wyrwać z tej trudnej placówki i obdarzyć odpowiedzialną, ale nieco spokojniejszą pracą rektora Seminarium Duchownego. Chciał dać klerykom idealny wzór świętego kapłana, który by ich porwał ku wyżynom. Pragnął, aby nowy rektor swoje doświadczenie pastoralne, swój zapał i swoją gorliwość przelał na młode pokolenie, sposobiące się do kapłaństwa. Uprzednio, już 5 września 1928 roku, ks. Prymas poprosił ks. Rolewskiego na poufną konferencję do siebie i tam wstępnie przedstawił mu swoją propozycję. Prawie po trzech tygodniach ks. Prymas przyjechał osobiście do Ostrowa (22 września 1928 roku) i oficjalnie zaproponował stanowisko rektora Seminarium Duchownego. Po trzech dniach zastanawiania miał ks. Rolewski dać ostateczną odpowiedź. Ksiądz Rolewski nie fascynował się godnościami, już dwa razy odmówił przyjęcia nominacji biskupiej, teraz jednak ks. Prymasowi nie mógł odmówić.
Po gruntownym rozważeniu propozycji (sam o tym wspominał), po skorzystaniu z rady swoich najbardziej zaufanych przyjaciół, zdecydował się przyjąć to stanowisko „idąc za głosem sumienia, a nie sentymentu”. Powiedział to wyraźnie w swoim przemówieniu pożegnalnym w Ostrowie. Niełatwo mu było podjąć decyzję, bo z Ostrowem był już bardzo związany. „Zdecydowałem się z ciężkim sercem, bo ks. Prymas tak postawił sprawę, że trudno było mu odmówić. Ufam pokornie, że PAN dopomoże, skoro woła mnie na ten ciernisty urząd”. Gazety ostrowskie w swych artykułach podkreślały, że sposób powołania ks. Rolewskiego na rektora Seminarium odbył się w formie najzaszczytniejszej, przez osobisty przyjazd ks. Prymasa, a nie przez pisemny tylko dekret, nie na drodze nakazu, ale delikatnej prośby. Ks. Rolewski zżył się bardzo z Ostrowem, zaskarbił sobie tutaj miłość, szacunek, ale rozumiał, że odpowiedzialne zadanie wychowywania przyszłych kapłanów ktoś podjąć musi. Dopiero po stanowieniu i wyrażeniu woli ks. Prymas przysłał ks. Rolewskiemu własnoręcznie napisany list i dekret nominacyjny z dnia 26 września 1928 roku. Wtedy poprosił ks. Rolewskiego o przesłanie rezygnacji z funkcji dziekana i proboszcza ostrowskiego. Jako ostatni dzień rządów w Ostrowie został wyznaczony 3 grudnia 1928 roku. Oto fragment dekretu nominacyjnego:
„Niniejszym mianuję Przewielebnego Księdza Dziekana Rektorem Seminarium Duchownego w Poznaniu. W związku z tym zwalniam go z dniem 1 grudnia 1928 roku z urzędu dziekana dekanatu ostrowskiego, wyrażając serdeczną, arcypasterską podziękę za gorliwe i wzorowe spełnianie funkcji z tym urzędem związanych”.
Ksiądz Rolewski natychmiast listownie podziękował ks. Prymasowi za nominację, za dowód wielkiego zaufania i zaznaczył, że ma szczerą wolę wytężenia wszystkich swoich sił, aby przy pomocy Bożej podołać niesłychanie ważnemu zadaniu i spełnić, choć w części nadzieje, jakie Eminencja w nim pokłada. W październiku ks. Rolewski kończył wszystkie sprawy parafialne Ostrowa i przygotowywał się do wyjazdu do Poznania, w listopadzie wysłał swoje meble do odnowionego w Poznaniu mieszkania i zaczął się żegnać z parafianami. Rozstanie z parafią ostrowską było bardzo bolesnym przeżyciem dla niego, a także dla parafian. Parafianie po prostu nie umieli sobie wyobrazić faktu, że ich ukochany proboszcz ma ich opuścić. Miejscowe gazety na pierwszych stronicach podały opis pożegnania wielkiego proboszcza i scharakteryzowały jego postać. Wielkie poruszenie przeżywał Ostrów w ostatnią niedzielę listopada 1928 roku, gdy cała parafia żegnała swojego pasterza. W Domu Katolickim zgromadzili się przedstawiciele władz cywilnych i kościelnych, wojskowych, urzędów, liczne delegacje.
Potem nastąpiły przemówienia. W mieniu Rady Parafialnej żegnał go mecenas Wacław Jankowski. Oto niektóre wyjątki tej mowy: „Wiemy, że długo zastanawiałeś się i modliłeś, zanim ostatecznie zdecydowałeś się pójść na najodpowiedzialniejsze stanowisko. Masz wychowywać przyszłych przywódców duchownych, masz w ich serca wlać dużo miłości i przygotować do twardej pracy społecznej. Z żalem Cię żegnamy. Zżyłeś się z nami. Wszyscy pokochaliśmy Cię, zabraknie nam ojca i przyjaciela. Ponad wszystkim góruje uczucie wdzięczności. Dziękujemy Ci za trudy dla nas podjęte i za tę bezmierną dobroć Twoją. Jednego tylko pragnę Ci życzyć: zdrowia i łaski Bożej, zdrowia, które sobie w ciężkiej pracy dla nas nadwyrężyłeś, zdrowia tak potrzebnego Ci do nowych zadań”. Na sali było słychać łkanie. W imieniu Towarzystw żegnał ks. Rolewskiego p. Szreybrowski. Pan Szymankiewicz żegnał Go w imieniu parafian z wszystkich wiosek. Rozrzewniony ks. Dziekan ocierał łzy. Ze wzruszeniem żegnał zgromadzonych, dziękował za przywiązanie, za tyle dowodów miłości i wdzięczności. Mówił między innymi: „Trudno mi rozstać się z pracą duszpasterską, a lata spędzone w Ostrowie uważam za najpiękniejsze w swym życiu”. Mówił o planach malowania kościoła, budowania kościołów filialnych i podzieleniu parafii, ale zadanie to pozostawiał już następcom. W rzewnych słowach prosił, aby mu przebaczono wszystkie urazy, prosił o modlitwę za siebie. Śpiew chóru zakończył zebranie w Domu Katolickim, a następnie wszyscy przeszli do kościoła, gdzie już były zgromadzone tłumy parafian. Ksiądz Dziekan odprawił nieszpory, a potem wszedł po raz ostatni na ambonę i żegnał wszystkich parafian. Dawał ostatnie wskazówki i rady, czule żegnał dzieci. Ostatnim słowom towarzyszył już głośny szloch w kościele. Tak zakończyła się wzruszająca uroczystość pożegnalna, która była dowodem niezwykłego przywiązania i miłości parafian do swego proboszcza.
W dniu 3 grudnia 1928 roku ks. Rolewski odjeżdżał do Poznania. Rano odprawił Mszę św., a o godz. 7.30 opuścił plebanię, przed którą zgromadzili się wierni, tak samo na placu przed kościołem, aby po raz ostatni zobaczyć swego umiłowanego ojca i uścisnąć jego rękę. Na dworcu były jeszcze delegacje ze sztandarami, orkiestra kolejowa. Ksiądz Rolewski już radośnie żegnał się z ludźmi. Okrzyki i wiwaty towarzyszyły ruszającemu pociągowi. Dzień pożegnania ks. Rolewskiego pozostał w pamięci ówczesnych ostrowian na zawsze.
Źródło:
Ks. Prałat Alfred Mąka ŻYCIE SŁUGI BOŻEGO KS. KAZIMIERZA ROLEWSKIEGO (1887-1936)